top of page
Zdjęcie autoraLokomotywa Stacja Northampton

"Wroc-Love" - Krzysztof Świejkowski - III miejsce w konkursie "Co w sercu, to na papierze".

Zaktualizowano: 21 cze 2019


"Wroc-Love" - Krzysztof Świejkowski - III miejsce w konkursie "Co w sercu, to na papierze".
"Wroc-Love" - Krzysztof Świejkowski - III miejsce w konkursie "Co w sercu, to na papierze".

Zapraszamy do lektury wiersza Krzysztofa Świejkowskiego zatytułowanego "Wróć - Love", za który nagrodzony został III miejscem w konkursie literackim "Co w sercu, to na papierze" realizowanym przy współpracy ze Stowarzyszeniem Przystanek Horyniec i pod patronatem honorowym Ambasady Rzeczypospolitej w Londynie.


Krzysztof Świejkowski nagrodzony został kwotą £50 i dodatkową nagrodą książkową - "Po bandzie, czyli jak napisać potencjalny bestseller" autorstwa Jakuba Winiarskiego i Jolanty Rawskiej, oraz pamiątkowym dyplomem od AGNES HAND MADE CRAFT.


"Opowieść ubrana w liryczne szaty, potrafi zainteresować czytelnika i zatrzymać. Autor lekko balansuje między wersami, które czarują wspomnieniami i patriotyzmem." (uzasadnienie grona jurorskiego).

 

Temat pracy: „Choć daleko od Ciebie, to mam dokąd wracać. Stąd w Ojczyźnie jesienie i zimy, wiosny, słodkie lata, zachwycać mnie będą pięknem, którego próżno szukać w innym krańcu świata.”


“Wroc-Love”


Wyjechałem „na chwilę, do wakacyjnej roboty.

Byłem młody, było pięknie – funt po siedem złotych.

„Pojedź, zarobisz” – wciąż słyszę te głosy,

Gdy ręką przeczesuję rzadsze dziś już włosy.

Piętnaście lat minęło lub „fiftin jers”, jak kto woli.

Dużo czy mało? Cieszy to, czy boli?


Tu żyję, tu zarabiam, tu podatki płacę.

Mam „mortgejdż” na dom, dobrą mam pracę.

Żonę mam Polkę, w domu język polski,

Niby wszystko okej, bez zmartwień, bez troski.

Lecz gdy głowę podniosę i spojrzę w lustro,

Pytam: “Czy to MOJE miasto, bo jakoś tu pusto”?

Gdzie jest mój skwer, ulica, moja w parku ławka?

Kawiarnia na rogu i poranna kawka?

Przystanek bez wiaty, bar „Miś” i pierogi?

Niebieskie tramwaje i boisko „do nogi”

Chleb prosto z piekarni, budka z lodami?

Moja knajpa w rynku i piwko z kumplami?


Nie mam tu przyjaciół z prawdziwego zdarzenia,

Tu są tylko (nie)znajomi, w większości z widzenia.

Często jeżdżą do Polski mimo sporego dystansu,

Nie wiem, czy z tęsknoty, czy bardziej dla lansu?

W swych czarnych „beemkach” z alufelgami,

W “offy” czy wakacje – zwane ‘holidejami’.

Dumnie wymieniają banknoty z Królową,

Na suchą krakowską i na luksusową.


Gdy mam jechać do Polski, zaczynam się wahać.

Po części się cieszę, ale chce mi się płakać.

Jak odwiedzam Wrocław - moje „stare śmieci”,

Wraca obraz z dzieciństwa, łza się w oku świeci.

Gdy jadę nad Odrą na wysłużonym rowerze,

Wiem, że jestem w domu, przyznam się szczerze.

Czuję, jakby wszystko wokół mi mówiło:

„Witaj stary kolego, dawno Cię nie było!”

Mijam „Morskie Oko”, gdzie przez dziurę w płocie

Wkradałem się kąpać, zimą – chodzić po lodzie.

Szkoła podstawowa; to pod jej murami,

Zaciągałem się pierwszymi w życiu fajkami.


Stadion Olimpijski - lista imprez przeróżna,

W powietrzu czuć metanol wrocławskiego żużla.

Tu chodziłem z tatą kibicować Sparcie,

W uszach wciąż słyszę ryk motorów na starcie.

W baseballa grałem na Polach Marsowych -

Podczas Juwenalii centrum imprez rockowych.

Dalej Bartoszowice oraz Jaz Opatowicki,

Śluza i cypel jakże mi bliski.

Zieleń i woda miejsce to czynią

Niemal idealnym na randkę z dziewczyną!


Jadę dalej przed siebie - wrocławski Biskupin,

Gdybym o nim nie wspomniał, ależ byłbym głupi!

Miasteczko „Wittigowo” niejedno widziało,

Studenckie „Teki”- oj działo się, działo!

Grille, koncerty, imprezy sportowe...

Lepiej nie przychodź, jak masz słabą głowę.


Jak już tu jestem, może wpadnę do ZOO,

Do państwa Gucwińskich, powiem im ”Hello”?

„Z kamerą wśród zwierząt” kto nie pamięta?

Antoni i Hanna oraz ich zwierzęta.

Przecinam Wróblewskiego, wjeżdżam do parku,

Takiej zieleni nie znajdziesz w Hyde Parku!

Schodzę z roweru, na trawę się rzucam,

Park Szczytnicki oddycha – to wrocławskie płuca!

Znam tu każdą ścieżkę, trawnik, każde drzewo.

Nie wiem, czym byłby „mój” Wrocław bez Szczytnickiego?


Odwiedź Ogród Japoński najlepiej na wiosnę,

A, wierz mi, Pola Elizejskie będą zazdrosne!

Weź pod rękę mamę, przejdźcie się powoli,

Pod dachem z liści na wrocławskiej Pergoli.

Objeżdżam Halę Stulecia, dawniej Ludową,

Tu z saturatora piłem wodę sodową.

Podnoszę głowę, ledwo w słońcu widzę

Stalową szpilkę – wrocławską Iglicę.


Pamiętam, jak za małolata, jeśli wiarę dacie,

Gdy wspinałem się na nią, to pękły mi gacie!

Mostem Zwierzynieckim na plac Grunwaldzki zmierzam,

Rozglądam się wokoło, oczom nie dowierzam.

Dziś jest tu galeria - sklepy z ciuchami,

Za moich czasów był targ z warzywami.

Bazar „Goliat”, punkt ksero, pętla autobusów,

Takiej zmiany „na lepsze” nie wywróżyłbym z fusów!

Nie ma śladu po bruku z krzywymi szynami,

Nie ma też budki z kremem i z rurkami!


Lecz jedno się nie zmienia, choć próbowało wielu,

Dalej tu czuć ducha PRL-u.

Prężą się dumnie, choć w opłakanym stanie,

„drapacze chmur” na wrocławskim „Manhattanie”.

Nierozłączny obrazek, niczym Szkocja i owce,

Myślisz – „Grunwaldzki”, widzisz – „sedesowce”!

Spoglądam na lewo, po przeciwnej stronie,


Politechnika Wrocławska w słońcu dzisiaj tonie.

Ponad sześć lat tutaj studiowałem,

W końcu się udało i magistra odebrałem.

Wsiadam na rower, przede mną jazda,

Przez chyba największą ikonę miasta.

Most Grunwaldzki nad Odrą wiszący,

Od ponad wieku dwa brzegi łączący.

Dalej przejeżdżam pod Urzędem Miasta,

W oddali widzę, jak przede mną wyrasta

Panorama Racławicka – budynek charakterystyczny,

Z zewnątrz owalny, w środku - historyczny.

Tadeusz Kościuszko spod pędzla Styki i Kossaka,

Pozycja „must see” dla każdego Polaka!


Skręcam w „Bulwar nad Odrą” za Muzeum Narodowym,

Jest tu jeden z najlepszych punktów widokowych

Na przepiękną wrocławską Katedrę barokową,

Na Ostrów Tumski oraz Wyspę Piaskową.

Jeśli jeszcze Ci mało, to wróć tutaj nocą,

Gdy światła starówki w Odrze się migocą.

Jak dopisze Ci szczęście, zobaczysz, jak przemyka

Tajemnicza postać wrocławskiego Latarnika.

Na Moście Tumskim, gdy zmrok zapadnie,

Zapala on klimatyczne gazowe latarnie.

Przejeżdżam obok najstarszego Mostu Piaskowego,

Pobierano tu myto już od wieku dwunastego.

Biblioteka Ossolineum to polskiej literatury dusza,

Są tu dzieła Kopernika, Kochanowskiego, rękopis „Pana Tadeusza”.

Wrocławski Uniwersytet jest za biblioteką,

Budynek Collegium Maximum rozciąga się nad rzeką.

Mimo, iż osobiście nie miałem z nim styczności,

To z pewnością w mym sercu na dobre zagości.

Moja mama, siostra, żona – prawda jest taka,

Wszystkie trzy uczęszczały tu z indeksem żaka.

Dojeżdżam do Rynku, wyobraźcie sobie,

Jest to jeden z największych rynków w Europie!

„Grosser Ring Breslau” – średniowieczny plac targowy,

Prawie cztery hektary prostokątnej zabudowy.


Wierzcie mi, kochani, to miejsce magiczne;

Ratusz i Pręgierz, kafejki przeliczne,

Konie i bryczki – wszystko to sprawia,

Że Rynek tętni niczym serce Wrocławia.

Przejdź się wokoło za rękę z dziewczyną

Lub usiądź w ogródku i zamów sobie wino.

Upij się widokiem kamienic prześlicznych,

Delektuj się muzyką grajków ulicznych.

Idź na pierogi do Kurnej Chaty,

Na placu Solnym kup mamie kwiaty.


Pod pomnikiem Fredry – tu przystanąć trzeba

i...”niech się dzieje wola nieba”!

Z „Jasiem i Małgosią” “selfi” sobie pstryknij,

A w Browarze Spiż zimne piwo łyknij.

Choć, ostrzegam, cenowo kufel trunku złocistego,

Nie odbiega tu zbytnio od londyńskiego!

By spalić kalorie na wieżę człapu-człap,

Kościoła Garnizonowego szybciutko się wdrap!

Owszem, trzeba pokonać dwieście schodów, niestety,

Lecz wysiłek się opłaci – widać stąd Sudety!

Tuż przed Świętami Bożego Narodzenia,

Jarmark na Świdnickiej – godny odwiedzenia.

Gdy mróz mocno trzyma, wpadnij na Jatki

I w uroczej kawiarni napij się herbatki.

Lub rozruszaj kości szukając krasnali,

Ponoć ponad trzysta ich w mieście schowali!


To chyba tyle, moi kochani.

Skrawek Twierdzy Wrocław odkryłem przed Wami.

Co nazista nie spalił, bolszewik nie okradł,

A w dziewięćdziesiątym siódmym nie zabrała Odra.

Nie da się opisać raptem w kilku zdaniach

Wszystkiego, co Wrocław ma do pokazania.

Celowo w Rynku kończę tę rowerową wędrówkę,

Bo to tutaj poznałem moją drugą połówkę.

Nietuzinkowe, piękne, ponadczasowe,

Miasto mojego życia, Wrocław – my love.


Wzruszająco się zrobiło, prawda? Tak sentymentalnie!

Jednak pozwólcie, że odwrócę kartkę i spojrzę realnie.

Zatrzymam się na chwilę i powiem sobie:

„Czy tam kiedyś wrócę, czy ten czas nadrobię?”

A nie mam go za wiele, mój wiek zaczyna się od czwórki,

Kiedy w lustro dziś spojrzę, to widzę twarz córki.

Co mogę zrobić teraz, by lepsze miała życie?

Jutro, dzisiaj, za chwilę i... po Brexitcie.

Bóg, Honor, Ojczyzna – co będzie jej dewizą?

Miasto nad Odrą, czy nad Tamizą?

Co zostanie w jej sercu Szekspir, Kochanowski?

„God save the Queen” czy „Marsz, marsz Dąbrowski”?

Mam jednak nadzieję, że skorupka za młodu

Dzięki nam nasiąknie duchem polskiego narodu.

I choć na emigracji, to wszyscy poznają,

„Iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają”!


Krzysztof Świejkowski


 
177 wyświetleń0 komentarzy

Comments


bottom of page